Warszawa, grudzień 1937
– Czy jesteś pewna, że
właśnie tego pragniesz? Małżeństwo to nie przelewki, kochanie. Tutaj potrzeba
miłości.
Hania westchnęła głęboko,
zabierając pusty talerz Lidki.
– Tato, proszę, nie przedstawiaj
tego w ten sposób.
– Ale ja jedynie chcę, żebyś
była szczęśliwa. Czy ty go w ogóle kochasz, Haniu? Odpowiedz sobie na to
pytanie.
Hania prychnęła.
Ona już od początku doskonale
wiedziała, że nie kochała Wiktora, ale za nic w świecie by się nikomu do tego
nie przyznała. Gdyby Roman dowiedział się, że zaręczyny to tylko sposób na
pozyskanie pieniędzy i pomoc dla niego i Lidki, naprawdę by się zdenerwował i
zażądałby od Hani ich zerwania. A do tego nie mogło dojść, prawda?
Wiedziała, że w pewien sposób
wykorzystywała uczucie, jakim darzył ją Wiktor jeszcze za czasów szkolnych, ale
czy miała inne wyjście? Potrzebowała pieniędzy na leki dla ojca, pragnęła
przeprowadzić się do większego mieszkania, chciała zapewnić godne życie swojej
rodzinie, a przy okazji uszczęśliwiłaby swojego męża. Próbowała zagłuszyć
wszelkie wyrzuty sumienia, ale ojciec wcale jej tego nie ułatwiał.
– Tato, proszę, nie
rozmawiajmy już o tym – westchnęła Hania, zmywając naczynia. – Zrobię to, co
uważam za słuszne.
Roman wzniósł oczy ku niebu,
zupełnie jakby szukał tam wsparcia. Lidka wierciła się niespokojnie na krześle,
mamrocząc coś pod nosem. Hania zaczęła się obawiać, że zbliżał się jeden z
ataków paniki, które bardzo trudno było przewidzieć.
– Nie rób niczego, co jest
niezgodne z twoim sumieniem – pouczył ją ojciec, gdy zbierała się do wyjścia.
Czuła się z tym wszystkim
bardzo osamotniona. Z jednej strony miała cudowną rodzinę i zamożnego
narzeczonego, który za każdym razem zarzekał się, że ją kocha, ale co z tego,
gdy nie mogła nikomu się zwierzyć ze swoich obaw?
Zgodziła się na małżeństwo,
owszem, ale była coraz mniej pewna, czy dobrze zrobiła. Najpierw sądziła, że
problem, że nie kochała Wiktora, da się jakoś rozwiązać, jednak z każdym dniem
nabierała przekonania, że wcale nie będzie to takie proste.
Niestety, ale przez ostatnie
miesiące Wiktor zmienił się nie do poznania. Nie była pewna, czy to przez nagłą
śmierć jego ukochanej matki, czy może napiętą sytuację w kraju, lecz jej
narzeczony zaczął co wieczór chodzić do różnych barów, by topić swoje smutki i
frustracje w alkoholu.
Z początku Hani to nie
przeszkadzało; uważała, że jak każdy mężczyzna Wiktor miał prawo do odrobiny
szaleństwa. Później zaczął się on awanturować i w okolicy powoli zaczęto go
postrzegać jako niechlujnego pijaka. On się tym nie przejmował, jednak Hania
obawiała się jego nerwowego osobowości. Co, jeśli kiedyś całkowicie straci nad
sobą panowanie? Alkoholizm był poważną sprawą i nie można było dopuścić, by
kolejne kieliszki wódki zaczęły kontrolować życie Wiktora.
Ale cóż biedna Hania mogła
zrobić, skoro zawsze gdy poruszała ten temat, jej narzeczony odpowiadał
rozeźlony, żeby nie wtrącała się w jego życie i zajęła swoją chorą rodzinką?
Jego słowa bolały dziewczynę,
ale bała się mu przeciwstawić. Mało miała jeszcze problemów?
Nawet nie zauważyła, gdy
doszła pod kawiarnię „Warszawska melodia”. Tak bardzo pogrążyła się w myślach,
że pokonała całą drogę niemal nieświadomie. Jak zwykle zaszła od tyłu; tym
razem jednak nie natknęła się na swojego szefa, który pewnie właśnie siedział
na górze w swoim mieszkaniu i robił interesy.
Zdziwiła się, gdy zobaczyła w
swojej garderobie Gabrielę. Siedziała ona na blacie zastawionym kosmetykami;
miała skrzyżowane w kostkach nogi i papierosa w ustach. Ubrana w czarną bluzkę
i krótką, obcisłą spódniczkę prezentowała się jednocześnie wyzywająco i
wulgarnie. Jej to najwyraźniej nie przeszkadzało, bo czuła się w tym stroju
bardzo dobrze; na dopełnienie wsunęła w grzywę gęstych czarnych loków bogato
przystrojoną wstążkami opaskę.
– Hej, mała – przywitała się,
wydmuchując w powietrze dym papierosowy. – Pozwoliłam sobie tutaj przyjść, bo
szef wścieka się, gdy palę na korytarzu.
Hania nic nie odpowiedziała;
podeszła jedynie do małego okna i otworzyła je na oścież, pozwalając zimnemu
powietrzu wypełnić to maleńkie pomieszczenie.
– Jasne, nie ma sprawy.
Usiadła na stołeczku i
spojrzała w lustro. Jaki dzisiaj zrobić sobie makijaż?
– Wyglądasz co najmniej źle –
mruknęła pod nosem Gabriela, również przeglądając się w lustrze. – Jesteś
niemal tak blada jak ja, tylko w przeciwieństwie do mnie nie masz jeszcze na
sobie pudru.
Hania znowu milczała. Nie
wiedzieć czemu, jej jasnoniebieskie oczy wypełniły się łzami, a podbródek
zaczął mimowolnie drżeć. Och, co się z nią znowu działo?
Gabriela chyba to zauważyła,
bo nagle spoważniała. Ześlizgnęła się z blatu i położyła dziewczynie rękę na
ramieniu.
– Hej, mała, co jest? –
spytała łagodnie. – Wiesz, że cioci Gabrieli możesz wszystko powiedzieć. Co
prawda nie mam żadnego doświadczenia z facetami, ale przeżyłam już całe
dwadzieścia trzy lata i coś tam się nauczyłam. Spróbuję pomóc.
Czy rzeczywiście Hania mogła
zaufać tej specyficznej kobiecie? Nigdy jakoś jej się z niczego nie zwierzała,
nie łączyła ich żadna więź emocjonalna, ale czuła, że dłużej nie może tego
wszystkiego w sobie dusić.
– Chodzi o chłopaka.
– Zawsze o nich chodzi –
westchnęła Gabriela i znowu usiadła na blacie, po czym zaczęła machać w
powietrzu nogami. – No już, wyżal się cioci. Powinno pomóc.
Hania już nie panowała nad
łzami, które zalały jej blade policzki.
– Wpakowałam się w niezłe
bagno – przyznała po chwili drżącym głosem, pośpiesznie wycierając łzy. Zaraz
miała występ, nikt nie mógł dostrzec, że miała chwilę słabości i płakała. – Z
pewnym mężczyzną.
– Ale nie jesteś w ciąży?
Hania zaśmiała się nagle.
– Nie, oczywiście, że nie.
Gabriela odetchnęła z ulgą.
– No, jakbyś przyszła tu z
brzuchem, to obiecuję ci, że nasz kochany szef pewnie od razu znalazłby sobie
nową gwiazdeczkę. Ale w takim razie masz szczęście.
– Chodzi o to, że zaręczyłam
się z kimś, kogo w ogóle nie kocham.
– Bo miłość nie istnieje.
– To już słyszałam. Tylko że
on darzy mnie uczuciem, a ja zgodziłam się za niego wyjść tylko dlatego, że
jest zamożny i pomoże finansowo mojej rodzinie… Ja wiem, że to głupie i
egoistyczne, że chcę go wykorzystać, ale ja tak bardzo chciałabym uszczęśliwić
ojca i siostrę… Mój tata jest bardzo chory, potrzebuje drogich lekarstw, a
znowu siostra… trwale upośledzona. I co ja miałam zrobić?! – krzyknęła
rozpaczliwie Hania, zanosząc się głośnym płaczem. – Jestem okrutna, bo patrzę
tylko na jego pieniądze. On nie zasłużył na takie traktowanie…
Schowała twarz w dłoniach i
szlochała dalej, nie mogąc się uspokoić. Mimo że zwierzyła się Gabrieli, wcale
nie zrobiło jej się z tego powodu lżej. A może nie powinna jej tego mówić?
– Dobrze wiesz, co ja sądzę o
miłości – powiedziała nagle Gabriela rzeczowym tonem. – Obawiam się, mała, że
cokolwiek zrobisz, i tak będziesz cierpieć. Jeśli zostaniesz z tym twoim
kochasiem, zmęczysz się tym związkiem i staniesz się wybitnie nieszczęśliwa. Z
drugiej strony pomożesz rodzinie. To jak wybrać mniejsze zło. Chcesz się do
końca życia męczyć w związku bez przyszłości? Skoro do teraz nie pokochałaś
tego faceta, to obawiam się, że później zaczniesz nawet czuć do niego
obrzydzenie. Nie wiem, co zrobiłabym na twoim miejscu, ale nieważne, co
wybierzesz, bo będziesz zwyczajnie nieszczęśliwa. Przykro mi, mała.
Gabriela ześlizgnęła się z
blatu i ruszyła do drzwi.
– Połamania nóg, skarbie.
I wyszła, zostawiając Hanię
samą z natłokiem chaotycznych myśli.
Niestety, Gabriela miała
rację: czego by Hania nie postanowiła, zrobi źle. Albo będzie nieszczęśliwa u
boku męża, który zapewni godne życie jej ojcu i Lidce, albo zacznie cierpieć,
gdyż przez swój egoizm pozbawi rodzinę szansy na lepszy żywot.
Tylko co tu zrobić? Jak
rozwiązać sytuację tak, by było jak najmniej ofiar?
Hania założyła króciutką
sukienkę w brzoskwiniowym kolorze, która mieniła się od brokatu za każdym
razem, gdy wykonywała jakiś ruch. We włosy wpięła ozdobną spinkę z pokaźnym
kwiatem, a na nogi wsunęła buty na wysokich obcasach, w których czuła się
bardzo niepewnie. Ostatnio Wyszkowski zażądał od dziewczyny jakiegoś układu
tanecznego, ale Hania nie miała pojęcia, jak to zrobić. W końcu szef
zdecydował, że zatrudni kilka tancerek, które mogłyby robić za tło dla Hani,
więc problem się rozwiązał.
Dziewczynę denerwował fakt,
że jej koncerty przekształcały się w tandetne widowiska. Jeszcze trochę, a i ją
usuną ze sceny na rzecz pstrokatych, wymalowanych panienek, które dla tłumu
mężczyzn będą machać zgrabnymi nóżkami w rytm skocznej muzyki.
Gdzie podziało się miejsce
dla prawdziwej sztuki z głębokim przesłaniem? Dlaczego Wyszkowski tak
marginalizował piękno dawnych piosenek? Hania nie mogła tego za nic pojąć.
Gdy tylko zjawił się Antek, informując,
że już czas na występ, Hania przelotnie spojrzała na odbicie w lustrze. Makijaż
na szczęście zakrył nie tylko liczne piegi na twarzy, ale i czerwone plamy
spowodowane nieoczekiwanym płaczem. Jak dobrze, że nikt nie zauważy, że miała
chwilę słabości…
Wzięła kilka głębokich
wdechów i na miękkich nogach wyszła na scenę. Miała wrażenie, że każdy
dostrzegł jej trzęsące się kolana i chwiejne ruchy spowodowane niestabilnym
obcasem. Musiała jednak szybko zapomnieć o tych niedogodnościach, gdyż z
fortepianu popłynęła muzyka.
Miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.
Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,
Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.
Jeśli pokochasz tak mocno jak ja,
Tak tkliwie, żarliwie, tak wiesz,
Do ostatka, do szału, do dna,
To zdradzaj mnie wtedy i grzesz.
Bo miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.
Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,
Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.*
Smutek zamieni Ci w śmiech.
Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,
Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.
Jeśli pokochasz tak mocno jak ja,
Tak tkliwie, żarliwie, tak wiesz,
Do ostatka, do szału, do dna,
To zdradzaj mnie wtedy i grzesz.
Bo miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.
Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,
Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.*
Dlaczego zakończyła ten utwór
drżącym głosem, a z jej oczu pociekły kolejne łzy? Czy ktoś to zauważył?
Przecież te wszystkie reflektory skierowane były dokładnie na jej wymalowaną
twarz, więc z pewnością jakiś mężczyzna siedzący na widowni zauważył jej
wzburzenie…
Śpiewała dalej następne
utwory, zastanawiając się, dlaczego tak wstrząsnęły nią słowa tej piosenki.
Prawdziwa miłość, której nigdy
nie miała okazji poznać, poczuć… Właśnie wtedy uświadomiła sobie, że mimo
ogromnej sympatii, jaką darzyła Wiktora, nigdy go szczerze nie pokocha. To z
pewnością nie będzie małżeństwo tak zgodne i szczęśliwe jak jej rodziców.
Naszły ją kolejne wątpliwości.
A może tata miał rację –
niepotrzebnie się poświęcała. Tylko co z tego, jeśli mogła w ten sposób pomóc
najbliższym?
Koncert skończył się tuż po
jedenastej. Hania, wciąż niespokojna po burzliwym występie, zeszła pośpiesznie
ze sceny i skierowała się do garderoby. Zmyła szybko makijaż, przebrała się w
zwykłe ubrania i opatuliwszy się grubym płaszczem i wełnianym szalikiem, wyszła
na zewnątrz.
Ostre i zimne powietrze od
razu uderzyło ją w twarz, a oczy napełniły się łzami. Omal nie poślizgnęła się
na lodzie, gdy szła do furtki. Miała nadzieję, że żaden mężczyzna zachwycony
jej występem nie wyjdzie na dwór, by prosić ją o jeszcze jeden utwór, tak jak
było to kilka dni temu.
Szczerze się zdziwiła, gdy na
ulicy dostrzegła czekającego na nią Wiktora. Nie zauważyła go na widowni, więc
jak się tutaj znalazł?
Mężczyzna uśmiechnął się na
jej widok, ale Hania niespecjalnie podzielała jego radość. Marzyła o tym, by
jak najszybciej znaleźć się w domu i wślizgnąć do łóżka, nie myśląc o swoich
wątpliwościach i licznych problemach. Niestety, tego wieczoru nie było jej to
dane.
– Musiałeś porządnie
zmarznąć, czekając tu na mnie – zauważyła, podchodząc do niego. – Dlaczego nie
jesteś w domu?
Nie musiał odpowiadać, gdyż
właśnie wtedy zauważyła jego zaszklony wzrok. No tak, znowu był w jakimś barze,
gdzie nieźle popił.
– Tęskniłem za tobą – odparł
bełkotliwie. – Odprowadzę cię do domu.
– Nie trzeba.
– Jestem twoim narzeczonym! –
krzyknął zdecydowanie za głośno. – Powinienem dbać o swoją wybrankę serca, czyż
nie?
Hania wolałaby rozmawiać z trzeźwym
Wiktorem; obawiała się, że teraz nie pozbędzie się go tak łatwo.
– Haniu, kochanie, kiedy
wreszcie ustalimy datę ślubu?
Prawie ugięły się pod nią
nogi, gdy usłyszała to pytanie.
– Nie wiem. Wolałabym się
jeszcze z tym wstrzymać.
– Nie możesz mnie tak trzymać
w niepewności…
Wywróciła oczami, przechodząc
przez ulicę.
– Jeszcze trochę –
powiedziała w końcu. – Dasz jakoś radę wytrzymać do wiosny? Jaki sens ma ślub w
środku zimy, jak teraz? Nie lepiej poczekać na ładną pogodę?
Wiktor pokiwał po chwili
głową.
– No tak, piękna pogoda dla
pięknej Hani – wybełkotał niewyraźnie.
Szli przez chwilę w
milczeniu, jednak Wiktor szybko sobie znowu o czymś przypomniał.
– A kiedy do mnie
przyjedziesz? Kiedy się do mnie przeprowadzisz?
– Och, co ty znowu wymyślasz?
– jęknęła Hania, ciesząc się, że doszli do jej ulicy. – Nie uważasz, że to
trochę za wcześnie?
– Kiedy chcesz spróbować jak
nie teraz, hm?
Wywróciła oczami.
– Dobrze, ale pod warunkiem,
że tata i Lidka zamieszkają z nami.
– O nie, nie, nie! – Pokręcił
głową. – Nie chcę twojej rodziny pod moim dachem. To z tobą się żenię, a nie z
nimi.
Hania prychnęła ze złości.
– Przecież obiecałeś mi pomoc
w opiece nad nimi!
– Obiecałem, ale nie mówiłem
o mieszkaniu. Czy mój dom jest jakimś cholernym schroniskiem?
Hania zacisnęła dłonie w
pięści. Wiedziała, że to głupie gadanie wynikało z powodu upojenia alkoholem,
ale obawiała się, że Wiktor właśnie był z nią bardzo szczery. Tylko jak on mógł
tak do niej mówić? I kiedy zrobił się taki zaborczy?
– Idź już do domu –
powiedziała powoli. – Wyśpij się i pomyśl nad tym, co robisz.
Odwróciła się na pięcie i z oczami
pełnymi łez skierowała się w kierunku drzwi, ignorując siarczyste przekleństwa,
jakie przez cały ten czas wypluwał pijany Wiktor w jej stronę.
_________________________
*piosenkę "Miłość ci wszystko wybaczy" wykonywała Hanka Ordonówna
Bałam się, że nie uda mi się opublikować tego rozdziału, a to dlatego, że miałam małe problemy z internetem, ale wygląda na to, że już wszystko w porządku.
Jak obiecałam, wracamy do Hani. Na razie w jej życiu jeszcze niewiele się dzieje, ale mogę obiecać, że niedługo ruszymy z akcją. Na razie chciałabym wprowadzić bohaterów, zarysować ich portrety psychologiczne, przedstawić relacje rodzinne, bo to dość ważny wątek tego opowiadania.
Następny rozdział już 20 grudnia, tuż przed wyczekiwanym Bożym Narodzeniem :)
Wasza Elif
Biedna Hania. Jedyne dobre rozwiazanie, znaleźć milosc swojego zycia, najlepiej posiadająca kasę. Moze byc ciezko. Nie wiem,co zrobiłabym na jej miejscu,ale wiem, zd nałóg Wiktora w niczym nie pomaga. A ojciec dziewczyny jest aż za bardzo domyślny... Ciekawe, jaka decyzje podejmie. Myslę.,ze chyba zbyt bardzo zalezy jej na dobru rodziny, aby nie wyjsc za Wiktora, jesli nikt inny się mie pojawi. Ciekawe tez,coz takiego przeżyła jej koleżanka, skoro utrzymuje z zażartością, ze nie Wierzy w milosc. Zapraszam na nowosc na zapiski-condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńHania z jednej strony próbuje zagłuszyć wyrzuty sumienia, z drugiej jest bezsilna, bo nie wie, jak pomóc Wiktorowi. Jej ojciec bardzo dobrze ją zna, od zaręczyn minęło kilka miesięcy, sądzę, że dostrzegł, że córka męczy się z myślą, że przyjęła oświadczyny Wiktora.
UsuńGabriela ma po prostu takie usposobienie, bardzo sceptycznie podchodzi do miłości.
Dziękuję za opinię :)
No nieźle, nie spodziewałam się, że z Wiktora taki pijak. Na miejscu Hani nie brałabym z nim ślubu. Co jej z kasy skoro zamiast miłości będzie miała na głowie dodatkowo męża-pijaka. A jak zacznie jej robić awantury albo co gorsza zapomni się w swoim nałogu i zaczną puszczać mu nerwy? To byłoby wtedy piekło a nie małżeństwo. No a poza tym nie chce mieszkać z ojcem Hani i jej siostrą, więc kto się nimi zajmie po ślubie? Może gdyby nie zachowanie Wiktora to byłoby mi go żal, że Hania chce go poślubić dla pieniędzy, ale po tym rozdziale zdecydowanie bardziej żal mi dziewczyny. Do tej pory Hania jakoś dawała sobie radę z utrzymaniem rodziny, na pewno było jej ciężko, ale z Wiktorem wbrew pozorom nie będzie lżej. Dlatego mam nadzieję, że dziewczyna jednak się wycofa i zerwie z Wiktorem.
OdpowiedzUsuńHania musi teraz wybrać mniejsze zło, ale nie można zapominać, że jej postawa również nie jest zbyt właściwa. Chce wyjść za mąż dla pieniędzy, niby robi to dla rodziny, ale jednak wykorzystuje Wiktora. A z drugiej strony on się stacza...
UsuńO tym, jak dalej potoczy się ich związek, napiszę w kolejnych rozdziałach :)
Dziękuję za opinię :)
Bardzo mnie ucieszyłaś tą ponowną wizytą u Hani. Piosenka znakomicie dobrana do treści. Cóż, jak widać Wiktor teraz już wiem, jak ma na imię, to niezłe ladaco. Mam wrażenie, iż nie dorósł do roli męża i ojca. Jeszcze biednej dziewczynie mało zmartwień, to potrzebny jej patologiczny typ jak dziura w moście, albo piąte koło u wozu. W Małym Księciu jest taka rozmowa, kiedy bohater pyta się pijaka dlaczego pije. Tamten po dłuższej chwili odpowiada, żeby zapomnieć o tym, że się wstydzę. Czego? - docieka wciąż Mały Książę. - Wstydzę się tego, że piję - odpowiada cicho Alkoholik. Może tak waśnie to jest problem wszystkich uzależnionych? W każdym razie, to faktycznie nie wróży pomyślnie na przyszłość. A w dodatku nie możemy zapominać o istnieniu Lidki no i kalekiego ojca Hani. Przecież na nich wszystko będzie mieć wpływ każda kłótnia pomiędzy małżonkami. Czekam na to, jak przedstawisz wojnę. Temat, niestety na czasie zważywszy na wieści ze świata odpukać w niemalowane! Nigdy więcej wojny! Sama napisałam już zakończenie mojego ostatniego opowiadania opublikuję przed Sylwestrem, a potem niespodzianka w Nowym Roku jeszcze nie zdradzę, jaka. Teraz planuję przerwę od blogosfery i Internetu. Zajrzę do Ciebie z życzeniami.
OdpowiedzUsuńWiktor nie jest zbyt dobrym kandydatem na męża, ale dla Hani, niestety, bardziej liczą się jego pieniądze. Owszem, ma wyrzuty sumienia, ale obawiam się, że w najbliższym czasie nie będzie w stanie zerwać zaręczyn.
UsuńSpokojnie, do czasów wojny zbliżamy się na razie powoli, ale potem możemy mieć jej już dość :)
Dziękuję za opinię :)
Nie przypuszczałam, że życie Adama i Hani aż tak bardzo będzie się różnić, szczególnie że w poprzednim rozdziale poświęconym dziewczynie zdawało się, że jej życie nie jest takie złe, a może się nawet poprawić.
OdpowiedzUsuńPod koniec rozdziału już myślałam, że Wiktor postanowił wziąć się za siebie i przyszedł przeprosić Hanię. Ale jednak grubo się przeliczyłam. Tak się zastanawiam, jak wyglądałyby ich relacje, gdyby Wiktor nie zaczął pić. Czy i wtedy dziewczyna doszłaby do wniosku, że to nie jest partner dla niej i starała się odłożyć ślub, czy może jakoś by się dogadali. No ale tego raczej się nie dowiemy, bo nie wygląda na to, by Wiktor w ogóle starał się wyjść z nałogu. Tak przypuszczam, że on w ogóle go nie dostrzega.
Jednak po tym, co Wiktor powiedział o rodzinie Hani, to na miejscu dziewczyny zerwałabym z nim i nadal ciężką pracą starałabym się utrzymać rodzinę. Na pewno byłoby to trudne, ale to lepsze od męża alkoholika, którego w ogóle się nie kocha i nigdy nie kochało oraz postawienia najbliższych, którzy wymagają stałej opieki pod znakiem zapytania.
Jestem ciekawa, co w tej sytuacji zrobi Hania, zarazem mając nadzieję, że szczęście się jednak do niej uśmiechnie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Masz rację, ich życie na razie bardzo się różni, chociaż sądzę, że niedługo może się to zmienić - bo przecież sielanka nie trwa wiecznie.
UsuńObawiam się, że Wiktor nie widzi swojego problemu; na razie jest zły na Hanię, bo ta przeciąga swoją decyzję o dacie ślubu, a jednocześnie nie rozumie, że problem może tkwić w jego alkoholizmie.
Hania postanowiła mu dać jeszcze jedną szansę, choć i jej cierpliwość może się niedługo skończyć. Boi się też o najbliższych, dlatego nie chce zrywać z Wiktorem, który może jej pomóc finansowo.
Dziękuję za opinię :)