niedziela, 8 listopada 2015

Cztery: Szczęście też istnieje



Warszawa, wrzesień 1937

Powietrze na przedmieściach Warszawy było lekkie jak pajęczyna, przesycone zapachem świeżo skoszonej trawy i złocistych jabłek, wystawionych na przydrożnych straganach z owocami.
Adam jak zwykle wracał tą samą drogą do domu, trzymając w ręce walizkę z narzędziami. Był rzemieślnikiem – nie tylko tworzył oryginalne stoły i krzesła do jadalni, ale potrafił z kawałka drewna wyskrobać dosłownie wszystko. Czy praca, w której mógł się spełniać, nie była marzeniem?
Jak zwykle zatrzymywał się przy niedużym sklepie z pamiątkami. To właśnie tam pracował Piotr, jego najlepszy przyjaciel, który kończył pracę pół godziny po nim. Tradycyjnie mieli razem wracać do domu, więc Adam wszedł przez furtkę na podwórko i jak niemal każdego dnia oparł się o framugę drzwi i zajrzał do środka. Piotrek stał za ladą, na której znajdowały się różnokolorowe figurki przedstawiające syreny oraz breloczki do kluczy w ciekawych wzorach, i obsługiwał właśnie ostatniego klienta. Całe pomieszczenie pachniało starociami; ściany zajmowały liczne półki od ziemi aż do sufitu, pozawalane w całości towarem. W pomieszczeniu panował półmrok, który nieco rozjaśniały stare lampy smętnie zwisające z sufitu.
Gdy klient opuścił sklepik, Piotrek posłał przyjacielowi uśmiech, przeskakując zwinnie nad ladą.
– Tylko trochę tu posprzątam i możemy iść.
– Gdy siedzisz tutaj sam, masz dwa razy więcej roboty – zauważył Adam, sięgając po ścierkę leżącą na ladzie. – Pomogę ci, to pójdzie szybciej. Pewnie nie możesz doczekać się, aż wrócisz do domu.
– W sumie… Z jednej strony czeka na mnie ciepła zupa, a z drugiej stos brudnych pieluch. I co tu wybrać? – zaśmiał się w odpowiedzi Piotr.
Dwa miesiące temu przyjacielowi Adama urodziła się córeczka, Ewa. Mimo żartobliwych słów Piotrka wszyscy dobrze wiedzieli, że oszalał on na punkcie swojego dziecka. Z tego powodu poprosił Anię, by zrezygnowała z pracy i jak najlepiej zajęła się małą aż do czasu, kiedy ta podrośnie na tyle, by wysłać ją do przedszkola. Chociaż w sklepie z pamiątkami, który prowadzili oboje od ponad roku, było mnóstwo pracy, Piotr wziął wszystko na siebie.
– Ale jesteś szczęśliwy – mruknął Adam, wycierając zakurzone półki.
– Ewka jest cudowna – odpowiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy. – Jak po raz pierwszy zobaczyłem te jej wielkie niebieskie oczy… Cała Ania, jaka piękna! Jedna ciotka powiedziała mi, że mała jest cała czerwona i opuchnięta, ale ja uważam, że jest najśliczniejszą istotką na świecie.
Adam zastanawiał się, czy kiedykolwiek do tej pory widział Piotrka tak szczęśliwego i zachwyconego. Nie przypuszczał, że z jego przyjaciela może okazać się taki dobry ojciec…
– A ty i Majka? – spytał nagle Piotr, odkładając szmatkę na swoje miejsce.
– Dobrze – odparł powoli Adam, mierzwiąc swoje kasztanowe włosy. – Nawet bardzo dobrze. Majka może zostać niedługo szefową tego sklepu, bo kierowniczka ma zamiar go sprzedać, ale na razie się nad tym poważnie zastanawiamy. No wiesz, chcemy mieć dziecko, a ja nie dam rady, tak jak ty, zajmować się jeszcze sklepem… Zresztą, skąd weźmiemy tyle pieniędzy na jego zakup? Jeśli Majka zajdzie w ciążę i urodzi dziecko, to żadne z nas nie będzie mogło go doglądać.
Piotr nagle zagwizdał, wyjmując klucze z kieszeni.
– Chodź, to zamkniemy całe to przedsięwzięcie. – Wyszli na zewnątrz. – Zobacz, stary, co się porobiło. Jeszcze niedawno chodziliśmy do gimnazjum, liceum i w ogóle nie myśleliśmy o dziewczynach, a teraz… Patrz! Obaj ciężko pracujemy, mamy żony, dzieci… Wszystko stanęło na głowie! – Zaśmiali się.
– Wszystko się pozmieniało. My się zmieniliśmy – mruknął Adam, gdy ruszyli chodnikiem w kierunku domu, mijając puste już stragany, gdzie rano sprzedawano świeże warzywa i owoce.
– I kraj też – zauważył nagle Piotr, markotniejąc. – Jeśli wszystko dobrze się ułoży, może nie dojdzie do wojny. Co o tym myślisz?
– Myślę, że chyba dojdzie. Mam jednak nadzieję, że oni wszyscy tylko nas chcą trochę nastraszyć. Nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce nagle na ulicach pojawili się niemieccy żołnierze strzelający do wszystkiego, co się rusza. Co się wtedy z nami stanie? Ja i Majka, ty, Anka i Ewa… Nie wiem, jak to się potoczy, ale liczę na to, że ktoś tu się opamięta i nawet nie spróbuje nas znowu podbijać. Dopiero co sytuacja choć trochę się unormowała po Wielkiej Wojnie, a teraz wszystko może zacząć się od nowa…
Obaj zamilkli gwałtownie, pogrążając się w kolejnych ponurych myślach. Co, jeśli czarny scenariusz się sprawdzi i dojdzie do wojny? Dopiero co udało się choć trochę odbudować Warszawę po ostatniej tragedii, a teraz nad krajem wisiała kolejna groźba zniszczenia.
– Boję się, że w takim przypadku może być nieciekawie… – mruknął w końcu Piotr.
– Bardzo delikatnie to ująłeś – odparł Adam, przecierając twarz. – Pocieszam się tym, że teraz pewnie Majka czeka na mnie z ciepłym obiadem. Może tam nie będę musiał myśleć o tym, co się niedługo może wydarzyć.
Na tym nieprzyjemna rozmowa o możliwej wojnie się urwała. Właśnie wtedy doszli do niedużej, ale zadbanej kamienicy, gdzie mieszkał Adam. Mężczyzna podał przyjacielowi dłoń na pożegnanie, wzdychając ciężko.
– Trzymaj się – rzucił do Piotrka. – I nie chodzi tu tylko o Anię i Ewę…
Dzisiejszy dzień mógłby zaliczyć do udanych, gdyby nie ta dołująca rozmowa z Piotrem o całkiem prawdopodobnym konflikcie między Polską a Niemcami. Tak przynajmniej myślał Adam, gdy pokonywał co drugi schodek, kierując się do swojego dwupokojowego mieszkania, które niedawno kupili z Majką. Lubił je, gdyż było znacznie większe od poprzedniego. Miało spory salon połączony z kuchnią, średniej wielkości sypialnię i jeszcze mały pokoik, na razie przez nikogo nie zajęty.
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Zdjął buty, powiesił na wieszaku płaszcz i skierował się do kuchni, skąd dochodził apetyczny zapach zupy ogórkowej.
Majka właśnie mieszała sos grzybowy, ubrana w zielony fartuszek. Na widok męża uśmiechnęła się promiennie, pośpiesznie związała swoje rude włosy w kok i zarzuciła Adamowi ręce na szyję, całując go w usta.
– Jak ci minął dzień? – spytała pogodnie, wracając do garów.
– Męczący, ale wreszcie jestem w domu – odparł Adam, kładąc się na starej sofie. Wyciągnął nogi i zapatrzył się na żonę; dzisiaj wyglądała jakoś inaczej, ale nie potrafił określić, co takiego się w niej zmieniło.
– Widziałeś się z Piotrkiem? Co słychać u Ani? A jak Ewa?
Opowiedział Majce w skrócie rozmowę z Piotrkiem. Wyraźnie się zmartwiła, bo mocno zagryzła dolną wargę.
Usiedli do stołu i zaczęli jeść obiad.
– To straszne – podsumowała Majka, kręcąc głową. – Jeżeli wybuchnie wojna, to co my zrobimy? Niedawno wszystko wróciło do normy, a teraz wszystko może znowu stanąć na głowie…
Adam wzruszył ramionami. Rozmowa z Piotrem wystarczająco popsuła mu dzisiejszy dobry humor, a nie miał ochoty znowu poruszać tego tematu z żoną.
– A co z naszymi dziećmi? – ciągnęła dalej temat Majka, a wtedy Adam nagle się ożywił.
– Mówisz o Ewie? – Zmarszczył brwi.
Wtedy Majka spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
– Nie tylko. – Odłożyła widelec, spojrzała na męża uważnie tymi swoimi brązowymi oczami i uśmiechnęła się delikatnie. – Muszę ci coś powiedzieć. – Musnęła dłonią brzuch, a Adam nagle pojął, co chciała mu przekazać.
– O mój Boże – wykrztusił, zrywając się do góry i omijając nieduży kwadratowy stół, który dzielił go od żony.
Majka zachichotała i pozwoliła się porwać w objęcia.
Adam nie mógł uwierzyć w to, czego się właśnie dowiedział: zostanie ojcem! Ten drobny gest żony, który upewnił go, że spełniło się ich kolejne marzenie, wywołał niewiarygodne szczęście i nieznany mu do tej pory rodzaj dziwnego spokoju. Mimo groźby wojny, mimo powszechnego strachu i obaw przytrafiło się coś, co napełniło jego serce prawdziwą nadzieją: mały cud, który już niedługo uszczęśliwi jego małżeństwo.
Może ten dzień nie był jednak taki zły?

~*~

Warszawa, maj 1938

– Nie martw się, ja też byłem taki przerażony, gdy Ania rodziła Ewę. – Piotr poklepał przyjaciela po ramieniu, ale Adamowi w niczym to nie pomogło.
Siedzieli wszyscy w trójkę, a właściwie we czwórkę w salonie. Adam nie mógł sobie znaleźć nigdzie miejsca, więc chodził w tę i z powrotem, gryząc z nerwów paznokcie i słuchając niepokojących odgłosów z pokoju obok. Starał się pozbyć tego nieprzyjemnego ścisku w żołądku, który powodował u niego mdłości, ale jakoś mu to nie wychodziło. Piotrek i Ania z Ewą w ramionach siedzieli na kanapie i starali się go jakoś wesprzeć, ale z marnym skutkiem.
– Przecież to trwa wieki! – niemal krzyknął Adam, chwytając się za włosy. – A jeśli coś jej się stało? Dlaczego lekarz tyle tam siedzi?
– Posłuchaj, pierwszy poród zawsze tyle trwa – powiedziała opanowanym głosem Ania, poprawiając dłonią swoje blond włosy. – Ja rodziłam Ewę trzynaście godzin. Z Majką może być podobnie, więc weź już sobie usiądź, a ja zaparzę ci rumianku, bo musisz się uspokoić.
I właśnie w momencie, gdy Ania postawiła przed nim kubek z parującą herbatą, z pokoju obok rozległ się rozdzierający krzyk noworodka. Adam, nie zwracając na nic uwagi, zerwał się z sofy i w ciągu sekundy znalazł pod drzwiami sypialni, gdzie właśnie leżała jego żona z nowo narodzonym dzieckiem. Serce waliło mu głośno jak dzwon, plecy oblał zimny pot, bo nie wiedział, na jakie wieści mógł liczyć.
Po nieznośnie długiej chwili z pomieszczenia wyszedł wreszcie lekarz w podeszłym już wieku. Uśmiechnął się do Adama, podając mu dłoń.
– Gratuluję, ma pan syna.
Adam w tamtej chwili nie wiedział, czy jest bardziej wystraszony, czy szczęśliwy. Kiedy lekarz zaprosił go gestem dłoni do środka, nieśmiało wszedł do sypialni, by zobaczyć chłopca.
Majka leżała w łóżku, trzymając w dłoniach owinięte w białą chustę dziecko. Była wyraźnie wyczerpana i senna, ale także szeroko uśmiechnięta. Wyciągnęła do męża rękę, chcąc, by do niej podszedł, ale Adam stał u progu jak sparaliżowany, nie mogąc się ruszyć choćby o milimetr. Chłonął ten niezwykły widok, pragnąc zapamiętać go jak najdłużej.
– Chodź tutaj – poprosiła Majka. – Jest taki podobny do ciebie…
Mimo że nogi miał jak z waty, udało mu się dojść do łóżka i usiąść na jego skraju. Majka wtedy uchyliła rąbek chusty i zobaczył czerwoną twarz dziecka, chyba najpiękniejszą, jaką widział do tej pory. Mały prawdopodobnie spał, bo miał zamknięte oczy i przestał już płakać. Adam drżącą dłonią dotknął złotych włosów chłopca i uśmiechnął się na widok jego drobniutkich rączek, które wystawały zza chusty.
– Ma twoje oczy – szepnęła Majka, patrząc z uwielbieniem na syna. – I chyba wiem, jak możemy go nazwać. Franciszek. Franek Biernacki. Musisz przyznać, że pasuje.
– Idealnie – przytaknął Adam, całując żonę w czoło. – Mamy syna – rzekł z zachwytem, próbując sobie przyswoić tę informację.
Nie mógł w to uwierzyć. Niby przez ostatnie miesiące myśl, że urodzi im się dziecko, towarzyszyła mu codziennie; w końcu brzuch Majki z tygodnia na tydzień robił się coraz bardziej większy, a kiedy go dotykał, czuł ruchy rosnącego dziecka, ale w tamtej chwili to wszystko zwyczajnie się urzeczywistniło, nabrało jakiegoś nowego znaczenia, którego nie potrafił pojąć.
Piotr nigdy nie wspomniał, że w chwili, gdy po raz pierwszy widzi się swoje nowo narodzone dziecko, wypełnia cię niesamowita fala ogromnej miłości i spokoju… Że wtedy wszystko wydaje się banalnie proste, że wszelkie problemy na moment znikają i liczy się tylko ten ulotny moment…
Siedzieli tak kilka długich chwil: Adam obejmował żonę ramieniem, Majka opierała głowę o jego ramię i oboje nie mogli napatrzeć się na małego Franka, który co jakiś czas otwierał swoje krystalicznie czyste, jasnoniebieskie oczy i wydawało się, że patrzył na rodziców z niezwykłą uwagą.
– Zobaczysz, że w przyszłości będzie sławny i oczytany – powiedział Adam, uśmiechając się lekko. – Osiągnie wielki sukces. Będzie kimś, jak tatuś.
– Wystarczy, żeby był szczęśliwy – odparła Majka, kręcąc głową z politowaniem.
– Tak jak my teraz?
– Chyba nie da się bardziej – zaśmiała się.
Nagle oboje spoważnieli, patrząc sobie w oczy. Każde pomyślało o tym samym: o wojnie, która z każdym dniem stawała się coraz bardziej prawdopodobna.
– Co my zrobimy, jeśli Niemcy jednak nas zaatakują? – spytała rozpaczliwie Majka, obejmując mocniej Franka. – Co z małym? A jeśli któremuś z nas coś się stanie?
– Nie myśl tak – poprosił Adam, wzdychając ciężko. – Na pewno wszystko się jakoś ułoży. Przecież nic złego nie musi się stać. Na razie to tylko domysły, a sytuacja w kraju jeszcze może się zmienić. Nic nie jest przesądzone, kochanie.
Ale Majka najwyraźniej bardzo się przejęła, bo jej oczy błyskawicznie wypełniły się łzami. Adam nie wiedział, jak może ją pocieszyć, bo sam był pełen obaw, tylko nie chciał się dzielić nimi z żoną. Po co dodatkowo ją denerwować?
Powinni na razie skupić się na małym Franku. Nikt nie wiedział, co przyniesie przyszłość, a na razie ich objawiała się radośnie i jednocześnie męcząco: noworodek potrzebujący ciągłej opieki, do którego trzeba wstawać kilka razy w ciągu nocy. Najbliższe miesiące będą pozbawione snu i odpoczynku, ale za to ich syn będzie powoli rósł, a oni spełnią się jako szczęśliwi rodzice. Bo czy może być coś piękniejszego niż obserwowanie kolejnych postępów jedynego dziecka?
Adam doszedł do wniosku, że nie powinien się zadręczać czarnymi myślami. Owszem, sytuacja w kraju nie wyglądała zachwycająco i nie zapowiadała się na taką, ale nic nie zostało przesądzone. Widmo wojny wisiało nad Polską, ale wcale nie musiało dojść do niczego złego. Może martwią się na zapas? Może ich syn ma jeszcze szansę na spokojne, szczęśliwe dzieciństwo pozbawione krwi i niepotrzebnych ofiar?
Gdyby tylko Adam mógł jakoś zapobiec temu wszystkiemu… Ale nie mógł i musiał przyjąć to, co los dla nich planował.
– Obiecuję, że będę was chronił tak długo, jak tylko się da. Nie pozwolę, by któremuś z was stała się krzywda.
Majka wzięła głęboki wdech i zerknęła na Franka, który znowu zasnął.
– Mam nadzieję, że wszystko jeszcze się ułoży, że się dobrze skończy – odparła. – Że ktoś się tu opamięta i nie postanowi znowu zrównać Polski z ziemią.
Adam mógł tylko się z nią zgodzić w myślach.

______________________________
Wracamy do Adama :)
Ciężko pisało mi się ten rozdział; nie chcę tutaj zwalać winy na mojego bohatera, ale chłopak nie jest łatwy do prowadzenia :) Jeśli ktoś znajdzie jakieś błędy czy niedociągnięcia, to proszę o wypisanie tego, bo mnie udaje się z każdym rozdziałem coś przemycić ;)
Z wolnym czasem niby trochę lepiej, bo co chwila jakieś wolne - a to początek listopada, zaraz mamy 11, a nauki tylko przybywa... Na razie na szczęście jestem w miarę na bieżąco z Waszymi blogami, choć nie wszędzie zostawiłam komentarz. Postaram się to nadrobić w środę, ale nie obiecuję, że siądę do tego nawet dopiero w sobotę.
Następny rozdział tradycyjnie za trzy tygodnie, 29 listopada.
Wasza Elif

14 komentarzy:

  1. Jak obiecałaś - tak jest. Bardzo lubię, jak autorzy dotrzymują obiecanych terminów.
    Bardziej podoba mi się Hania, ale Adam też ma swój urok młodego ojca. Przeraża mnie jednak prespektywa wojny. Okropnie straszna myśl.
    Pozdrawiam
    Tosia z Podniebne marzenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od jakiegoś roku staram się zrobić zapas przed rozpoczęciem następnego opowiadania, dlatego potem mogę na spokojnie dodawać rozdziały (chyba że padnie mi komputer, ale na razie tego nie przewiduję :P)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
    2. Też przygotowuję wpisy. Nigdy nie wiadomo, co będzie później. Lepiej być przygotowanym.
      Pozdrawiam Tosia z Podniebne marzenie
      PS Bardzo ładny nowy szablon :)

      Usuń
  2. Widzę, że dość szybko biegniesz z akcją, chyba niestetey wiem dlaczego. Tak sielankowo jest na razie, ale niestety juz niedłujgo obawy młodych rodziców się ziszczą... aż mi się serce kraje na samą myśl. I faktycznie, taki sam Adam albo Piotr nie miałby raczej w tym momencie szans, by czemukolwiek zapobiec... Cieszę się jednak, że są szczęśliwi i że mają ludzil, których kochają, to naprawdę wazne.
    Znalazłam następujące błędy: "spowodował niewiarygodne szczęście i nieznany mu do tej pory rodzaj dziwnego spokoju". - myślę, że lepiej napisać "wywołał".
    "w końcu brzuch Majki z tygodnia na tydzień coraz bardziej robił się coraz większy" - dwa razy napisałaś to samo ;).
    Zapraszam na zapiski-condawiramurs.blogspot.com na nowość, jestem ciekawa Twojej opinii. Czekam na kolejny rozdział, ale obawiam się, że nawet jeśli pojawi się w nim Hanka, o co ładnie proszę, to że już może byc to wrzesień '39 :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się pisać to, co jest ważne w akcji, pomijam nic niewnoszące szczegóły, więc i czas sobie skacze ;)
      Ślicznie dziękuję za wypisanie błędów, niedługo je poprawię :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  3. Na wstępie chciałam Ci podziękować za twój komentarz u mnie. Właśnie przeczytałam. Nie musisz przepraszać za swoją nieobecność. Po sobie wiem, że czasem, jak czasem ciężko jest napisać sensowny komentarz. Dlatego z tym bywa rozmaicie. Co do uwag, piszcie, , bo pomagacie, Widzisz tak to, bywa, jak bierze pod uwagę wygodę Czytelników. Kiedyś ktoś tam napisał, że wątki są za długie i lepiej pisać takie, jak teraz. Spróbuję, to zmienić. Co do błędów, szukam odpowiedniej. Nastoletnie bety jakoś mnie nie przekonują. A widzę, że Ty korzystasz z takiej pomocy. Oj, teraz już przechodzę do treści u Ciebie, bo nie po po to zajrzałam. Cóż, niewątpliwie przyznaję Ci rację. Adam, to bohater, którego nie rozumiem. Masz faktycznie ciężko z chłopakiem, serio. Ale skoro już podejmujemy, to znamy ryzyko. Może u mnie wystąpił podobny problem. Po prostu za długo nie pisałam i ONI zaczęli brykać! Hmm, to w takim razie Hania ze swoim mężem, teraz nie pamiętam imienia będą pewnie mieli córkę i spotkają się po latach... Obawiam się, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Rozbijanie dwóch rodzin nie jest najlepszym pomysłem. A znam taki przypadek z realnego życia. Kobieta zamężna, matka dwójki dzieci wyjechała do byłego kochanka, zabierając ze sobą młodzą córkę. Okropność... Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystam z pomocy bety dopiero od tego opowiadania, by pilnowała mnie pod względem historycznym :)
      Dlaczego nie rozumiesz Adama? Owszem, jego wątek ciężej mi się pisze, bo nie umiem się wczuć tak bardzo, jak w historię Hani, ale nie jest tragicznie.
      Hm, lubię czytać, jak Czytelnicy zgadują, co później może się wydarzyć. A to, na ile sprawdzą się Twoje przeczucia, okaże się później :) I na razie nie mam zamiaru niczyjej rodziny rozbijać, przynajmniej nie w najbliższych rozdziałach.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. Nie sądziłam, że akcja potoczy się tak szybko, aż się zastanawiam, co w trakcie tych miesięcy działo się z Hanią. Czy i ona ma dziecko, czy jest szczęśliwa? Ale pewnie w najbliższych rozdziałach wszystko się wyjaśni, więc cierpliwie poczekam.
    Bardzo mi się podobało, że w tym rozdziale pokazałaś szczęście bohaterów. Fajnie, że Adam i Majka tworzą tak udane i kochające się małżeństwo, że dobrze im się w życiu powodzi, a teraz do tej radości doszedł jeszcze ich synek. Widać, że mogliby stworzyć cudowną, kochającą się rodzinę.
    Najsmutniejsze jest w tym jednak to, że ich przypuszczenia co do zbliżającej się wojny są prawdziwe i w żaden sposób nie można liczyć na jakiś nagły, cudowny obrót zdarzeń, który do tego nie dopuści. Mam wrażenie, że gdy nadejdzie wojna, to szczęście Majki i Adama zostanie bezpowrotnie utracone, ale na razie postaram się o tym za dużo nie myśleć.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Hani jeszcze wrócimy, chyba nawet w najbliższym rozdziale :)
      Cóż, wojna nieuchronnie się zbliża, a to, co wydarzy się później... Wszystko wątki jeszcze się rozwiną, a na razie nie chcę zdradzać szczegółów :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  5. Widzę nowy szablon. No ładnie, Elif szaleje :)
    Opowiadanie mknie do przodu. Piotrek ma córkę. Adam też został ojcem. Podobał mi się fragment w szpitalu i to jak Adaś w zdenerwowaniu czekał na urodzenie synka. A i jego wcześniejsza reakcja na wieść o ciąży Majki też.
    Na razie te dwie rodziny wiodą całkiem przyjemnie i sielankowe życie. Znając historię boję się co się później może u nich stać. I jak widzę nie tylko ja się boję, bo i bohaterowie niechętnie dopuszczają do siebie myśl o wojnie. Gdyby to opowiadanie nie miało tła historycznego można by się łudzić, że do żadnej wojny niedojdzie, ale niestety...
    Jestem ciekawa jak dalej potoczy się ich życie i co słychać u Hani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebowałam zmiany po kilku miesiącach :)
      Akurat poród odbywał się w mieszkaniu Adama i Majki, chyba nie zaznaczyłam tego zbyt wyraźnie w tekście.
      Hanię odwiedzimy już w następnym rozdziale.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
    2. Rzeczywiście. Przeczytałam fragment jeszcze raz i przyznaję, że poród był w domu. Jakoś mój mózg musiał to wyprzeć, bo przyzwyczaiłam się, że zazwyczaj rodzi się w szpitalu :)

      Usuń
  6. Na początku wypadałoby się przywitać, a więc witam! Trafiłam na twojego bloga przez czysty przypadek, ale zaintrygował mnie opis, więc zdecydowałam, że zostanę na dłużej. Nadrobiłam więc zaległe rozdziały i oto jestem! W końcu.
    Szybko to wszystko wszystko dzieje, ale jednocześnie nie za szybko. Rozumiem, dlaczego niebo przyspieszyłaś akcję. Wojna zbliża się do bohaterów wielkimi krokami, aby niespodziewanie wkroczyć w ich poukładane życie. Przeraża mnie ta wizja. Tym bardziej teraz skoro Adam i Majka mają syna. Bardo się cieszę ich szczęściem, ale boję się, że wojna to zniszczy. No ale zobaczymy jak to się potoczy Ciekawa jestem co się działo w tym czasie u Hani, która zaintrygowała mnie bardziej niż Adam. Ale to nie zmienia faktu, że Adama również lubię. Perspektywa świeżo upieczonego ojca będzie z pewnością interesująca.
    Życzę masę weny i pozdrawiam serdecznie! Czekam na następny rozdział.

    W wolnej chwili zapraszam do siebie, na początek nowego opowiadania :) all-except-you-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że wypełnianie rozdziałów niewiele znaczącymi opisami to strata czasu :P Wolę skupić się na tym, co istotne dla właściwej akcji.
      Sama jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy małżeństwa i ich syna, a także Hani :) Moi bohaterowie niestety są trudni do poskromienia i robią, co chcą :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń

Za zostawiony spam będę gryźć.

Mrs Black bajkowe-szablony