Warszawa, maj 1936
Kwiatów
było mnóstwo, ale Adam nie miał pojęcia, które wybrać. Kobieta, która je
sprzedawała, pokazywała mu kolejne róże, tulipany, narcyzy i jeszcze inne
rośliny, o których do tej pory nawet nie słyszał, lecz im więcej się ich
pojawiało, tym trudniej było wybrać odpowiedni bukiet.
–
Dla kogo chce pan je kupić? – spytała kobieta, widząc niepewność na twarzy
Adama.
–
Dla bardzo wyjątkowej osoby – wyjaśnił. – Może pani coś skomponuje? Coś niemal
tak wyjątkowego jak ta kobieta?
Kobieta
uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając siwe włosy zaplecione w długi warkocz.
Miała jakieś sześćdziesiąt lat i twarz pooraną zmarszczkami, ale wyglądała
łagodnie i przyjaźnie.
–
Może uda mi się wymyślić coś oryginalnego i pięknego.
Adam
czekał na bukiet kilkanaście minut, ale opłaciło się; jak na jego męskie i
nieznające się na kwiatach oko efekt był niezwykły. Majce powinien spodobać się
ten mały prezent.
–
Bardzo pani dziękuję, to jest po prostu cudowne – pochwalił Adam, wyciągając z
kieszeni banknoty. – Do widzenia! – rzucił przez ramię, wychodząc z niewielkiej
kwiaciarni.
–
Powodzenia! – krzyknęła za nim kobieta, kiedy zamykał drzwi.
Adam
był jednocześnie podekscytowany i zdenerwowany. Trzymając w dłoni wielki bukiet
najróżniejszych kwiatów, szybkim krokiem przeszedł przez ulicę i ruszył w
kierunku mieszkania Majki, jego dobrej przyjaciółki.
Znali
się od sześciu lat; po raz pierwszy ją zobaczył w wieku siedemnastu lat, gdy
poszedł zrobić zakupy do dosyć dużej piekarni. Majka stała za ladą i pakowała
mu do koszyka jeszcze ciepły chleb. Pamiętał, jak uśmiechnęła się do niego,
podając towar. Adam zaczął krótką rozmowę i dowiedział się, że Marysia, bo tak
wtedy jeszcze na nią mówił, pochodziła z Wilna, a do Warszawy przeniosła się w
poszukiwaniu pracy. Miała dopiero piętnaście lat, ale mieszkała z ciotką i
zarabiała na życie.
Później
przychodził do sklepu niemal codziennie i tylko po to, by porozmawiać z
intrygującą ekspedientką. W końcu zaprosił ją na spotkanie z jego przyjaciółmi,
Anką i Piotrem, którzy już wtedy byli razem. Zgodziła się niemal od razu i tak
zaczęła się ich przyjaźń.
To
było sześć lat temu, a Adam potrzebował aż czterech, by uświadomić sobie, że
zależy mu na Majce. Impulsem do tego były zaręczyny Piotra i Ani, a także
zachowanie kilku mężczyzn z okolicy, którzy zaczęli kręcić się przy jego
przyjaciółce, niejednokrotnie proponując jej małżeństwo, jednak Marysia za
każdym razem odmawiała.
Właśnie
dlatego Adam był tak zdenerwowany, gdy wchodził po schodach w kamienicy
prowadzących do mieszkania Majki. Co, jeśli i na jego propozycję się nie
zgodzi? Niby umawiali się na długie spacery od kilku miesięcy, ale nigdy nie
nazwali siebie oficjalnie parą; w dodatku czasem odnosił wrażenie, że Majka nie
chciała brać ślubu ani zakładać rodziny.
Długo
stał pod drzwiami i zastanawiał się, czy dobrze robił. O jego dosyć szalonym
planie wiedział jedynie Piotr, który pewnie wszystko powtórzył Ance, ale Adam
miał pewność, że Majka o niczym nie miała pojęcia.
W
końcu drżącymi palcami zaciśniętymi w pięść zapukał do drzwi; serce podeszło mu
do gardła i pragnął zapaść się pod ziemię. Jednak na ucieczkę było za późno; z
mieszkania wyjrzała rudowłosa piękność, uśmiechając się delikatnie na widok
mężczyzny. Adam zobaczył znajome, mocno pomalowane brązowe oczy, pukle ognistoczerwonych loków opadających na
ramiona i pociągnięte czerwoną szminką usta.
–
O, Adaś. – Majka wyglądała za zaskoczoną. – Proszę, wejdź.
Otworzyła
szerzej drewniane drzwi, by go wpuścić, ale ten nie ruszył się choćby o milimetr.
Jedyne, co wtedy był w stanie zrobić, to wyciągnąć przed siebie rękę z bukietem
kwiatów. Wstrzymał oddech, czekając na reakcję Majki; ta na widok prezentu
spłonęła szkarłatnym rumieńcem, którego nie ukrył nawet mocny makijaż, po czym
uśmiechnęła się nieśmiało.
–
Ojej… Są piękne. – Wzięła kwiaty do rąk. – Chodź, w środku jest moja ciotka,
moglibyśmy napić się razem herbaty…
–
Chciałem cię zaprosić na spacer – wreszcie wykrztusił Adam. – A te kwiaty to
tak na zachętę . – Uśmiechnął się od ucha do ucha.
–
Och, jasne, oczywiście – zaśmiała się nerwowo. – Ale daj mi chwilkę, jestem
zupełnie niegotowa. Trochę mnie, hm, zaskoczyłeś – przyznała, kręcąc głową. –
Wejdź, moja ciotka się za tobą stęskniła.
–
Nie widziała mnie całe trzy dni – mruknął Adam i przekroczył próg mieszkania.
Znalazł
się w wąskim korytarzyku, gdzie udało się zmieścić jedynie stojak na płaszcze.
Minął malutki pokoik, w którym zazwyczaj spała ciotka Majki, później łazienkę,
w której trudno było się chociażby obrócić, po czym wszedł do saloniku
połączonego z kuchnią, gdzie zazwyczaj spała Majka.
Ciotka
dziewczyny, pani Kowal, siedziała w starym, wysłużonym już fotelu i robiła coś
na drutach. Gdy usłyszała głos Adama, podniosła wzrok znad robótki i
uśmiechnęła się od ucha do ucha, poprawiając zsuwające się z nosa okulary.
–
O, Adaś, tak dawno cię nie widziałam! – krzyknęła radośnie, podnosząc się i
całując Adama w policzek, na którym został mokry ślad po czerwonej szmince. –
Chodź, zaparzę ci herbaty i poczęstuję plackiem, który właśnie przyrządziłam…
–
Nie, proszę pani, dziękuję, ale nie skorzystam – odparł oszołomiony. – Ja tu
przyszedłem po Marysię, zabieram ją na spacer.
Wodniste
oczy wiekowej ciotki zalśniły, zupełnie jakby nagle coś odkryła.
–
Ho, ho, szykuje się ślub. – Potarła ręce i nim Adam zdążył zaoponować, dodała:
– Tylko żartowałam, spokojnie. Nie musicie się śpieszyć, ale muszę ci w
tajemnicy powiedzieć, że czekam na tę chwilę od kilku miesięcy.
Adam
speszył się, słysząc słowa pani Kowal, dlatego tylko stał i przestępował z nogi
na nogę, nie mogąc się doczekać, aż Majka się przygotuje i swoim przyjściem
uratuje go z tej niezręcznej sytuacji. Na szczęście dziewczyna chwilę później
wróciła, ubrana w kwiecistą sukienkę do kolan i buty na niskim obcasie.
–
Ciociu, wychodzę – poinformowała.
Adam
wziął Majkę za rękę i wyszli, zamykając za sobą drzwi. Dopóki nie dotarli do
oblanego słońcem parku, żadne z nich nie odezwało się ani słowem, ale to była
ta przyjemna cisza, zupełnie przyjacielska i niekrępująca.
–
Piękna pogoda – mruknęła nagle Majka, wystawiając twarz do słońca. – Nie
sądzisz, Adasiu?
–
Tak, masz rację – odparł wyrwany z zamyślenia.
Czy
to jest odpowiedni czas na oświadczyny? Co, jeśli Majka mu jednak odmówi?
Owszem, sądził, że ich relacja była raczej jasna, ale bał się reakcji
dziewczyny, gdyż wiedział, że odmówiła już wielu mężczyznom. Zresztą, nigdy nie
ośmielił się jej pocałować ani szczerze i otwarcie wyznać swoich uczuć; i mimo
że czasem wydawało mu się, że Majka odwzajemnia jego uczucie, to przecież były
to jedynie nic nieznaczące domysły…
–
Czego pragniesz w życiu? – spytał nagle, by odpędzić ponure myśli.
Majka
puściła jego rękę i westchnęła.
–
Nigdy nikomu o tym nie mówiłam – przyznała, obejmując się ramionami. – Pewnie
się zdziwisz, ale chcę mieć męża. – Zerknęła na niego spod mocno pomalowanych
oczu, uśmiechając się szeroko. – Cała rodzina powtarza mi, że mam już
dwadzieścia lat i od dawna powinnam być mężatką, ale ja wiem, że nie mogę wyjść
za kogoś nieodpowiedniego. Tak więc, mimo że odmówiłam kilku adoratorom, to nie
znaczy, że chcę iść przez życie sama. Po prostu nie mam zamiaru się śpieszyć.
Rozumiesz to, prawda?
Rozumiał
i dlatego pokiwał głową. Czy skoro mu to powiedziała, jakby nie patrzeć, w
tajemnicy, to czy była to sugestia do jakiegoś konkretnego działania z jego
strony, czy raczej przystopowanie?
Minęli
jakąś parę z dziećmi, gdy Majka znowu zabrała głos.
–
I dzieci. Dużo dzieci. Chcę mieć wielką rodzinę, tak jak moi rodzice.
Majka
miała aż dziewięć sióstr i trzech braci; wszyscy mieszkali w Wilnie. Adam
zdawał sobie sprawę, że dziewczyna jest bardzo przywiązana do swoich bliskich,
ale raczej nie zastanawiał się, czy chciałaby w przyszłości założyć z nim
rodzinę.
–
Im więcej, tym weselej. Dlatego tak nie lubię Warszawy i mieszkania z ciotką,
bo jest po prostu nudno. – Wzruszyła ramionami. – Zaczęłam zastanawiać się, czy
nie wrócić do Wilna. Moje siostry przez ostatni czas porodziły dzieci, bracia
ożenili się, więc na pewno miałabym tam mnóstwo roboty. No i byłoby radośnie z
taką gromadką.
Czy
dobrze usłyszał? Majka chce wyjechać na drugi koniec kraju, pragnie wrócić do
rodziny i zostawić go w Warszawie?! Przecież nie mógł do tego dopuścić, nie
teraz, gdy wreszcie wziął się w garść i postanowił oświadczyć się tej
niesamowitej dziewczynie, która zawróciła mu w głowie!
–
Nie! – zaoponował gwałtownie Adam, kładąc rękę na ramieniu Majki. – Nie możesz
wrócić do Wilna.
–
Dlaczego? Adaś, nic mnie tu nie trzyma. A ty, Piotrek i Anka będziecie mnie
odwiedzać. – Stanęła i pogładziła Adama po policzku. – Świat się nie skończy,
jeśli wrócę do rodziny.
Mój
świat się skończy, pomyślał z rozpaczą Adam. I właśnie wtedy, kiedy stali oboje
na środku parkowej alei, niemal zupełnie sami, mężczyzna, czując zapach świeżo
skoszonej trawy i delikatną woń kwiatów rosnących niedaleko, postanowił nie
dopuścić do tego, by szczęście przeszło mu koło nosa.
Wziął
Majkę za ręce i spojrzał na nią błagalnie, a ona wtedy chyba zrozumiała, co
chciał zrobić. Jej łagodne spojrzenie, promienny uśmiech i dobroć oraz
delikatność, w których się zakochał… Nie mógł jej stracić.
–
Wyjdź za mnie – poprosił. – Proszę, wyjdź za mnie i nie wyjeżdżaj do Wilna.
Majka
przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Serce Adama biło szybko i głośno
niczym dzwon, żołądek ścisnął się ze strachu i w obawie, że może dołączy do
tamtych mężczyzn, którym Majka odmówiła, bo cisza przeciągała się nieznośnie
długo, zupełnie jakby dziewczyna chciała z nim poigrać, nie odpowiadając na
prośbę.
–
Obiecuję, że założymy ogromną rodzinę – przyrzekł, mówiąc coraz szybciej. – Że
będę cię kochał i o ciebie dbał. Bardzo mi na tobie zależy i nie zniosę
dłuższej rozłąki. Jeśli wyjedziesz do Wilna, to nie dam sobie tutaj rady bez
ciebie.
Majka
popatrzyła na niego z dziwnym wyrazem twarzy, ale nie wyplątywała się z
uścisku. Po prostu stała i najwyraźniej myślała nad odpowiedzią. Wtedy Adam
zaczął się obawiać, że po prostu zbłaźnił się przed dziewczyną.
–
Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłeś… Spodziewałam się, że w końcu mi się
oświadczysz, ale nie sądziłam, że tak szybko… – westchnęła, nerwowo się
uśmiechając.
Stanęła
na palcach i pocałowała delikatnie Adama w policzek.
–
Oczywiście, że tak. Zostanę twoją żoną – odparła po chwili milczenia, a Adam
wtedy odniósł wrażenie, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
~*~
Warszawa, wrzesień 1936
–
Wiedziałam, że jeszcze dożyję tego dnia – powiedziała ciotka Majki, pani Kowal,
ściskając Adamowi rękę. – Gratuluję pięknej ceremonii. Jesteście cudowną parą i
musicie wiedzieć, że czekałam na tę chwilę naprawdę wiele miesięcy… Życzę wam
szczęścia na nowej drodze życia. No i mnóstwa dzieci. – Mrugnęła do Adama,
powolutku odchodząc.
To
była ostatnia osoba, która złożyła młodej parze życzenia ślubne pod jedną z
uroczych warszawskich kapliczek. Adam, nieco rozkojarzony przez dzisiejsze
wydarzenia i silne emocje, które im towarzyszyły, zerknął w kierunku świeżo
poślubionej żony, która stała tuż obok, trzymając go za rękę. Majka wyglądała
jak zwykle olśniewająco w koronkowej białej sukni do ziemi, z rudymi włosami
elegancko upiętymi na czubku głowy i welonem spływającym po plecach. Dzisiaj wyjątkowo
pomalowała się delikatnie i subtelnie, ale to tylko dodało jej uroku. Pomyślał
wtedy, że z każdą chwilą zakochuje się w niej coraz bardziej.
–
Czyli teraz wesele – mruknęła dziewczyna, równie oszołomiona i rozkojarzona co
Adam. – Chodź, trzeba zabawiać gości. Mam tylko nadzieję, że mój obecny teść
nie dostanie gwałtownego przypływu energii i nie zacznie tańczyć ze wszystkimi
kobietami na zabawie.
Ojciec
Adama wszystko przygotował z niewielką finansową pomocą rodziny Majki, która
przyjechała do stolicy aż z Wilna specjalnie na ślub dziewczyny. Adam wciąż
miał przed oczami dziewięć rudowłosych sióstr Majki, które ustawiły się w
pierwszym rzędzie w kaplicy. To był dość osobliwy widok, tym bardziej że wszystkie
były bardzo do siebie podobne.
Przeszli
na drugą stronę ulicy, na podwórko rodziców Adama, gdzie ustawiono długie
drewniane stoły wraz z ławeczkami, zorganizowano miejsce dla miejscowej
orkiestry i porozwieszano różnokolorowe wstążki nad głowami siedzących gości.
Większość miejsca na blatach zajmowały domowej roboty wędliny, kilkadziesiąt
butelek wódki oraz wielkie bochenki chleba. To było prawdziwe, niemal wiejskie
wesele.
Choć
właśnie trwał wrzesień, dopisywała cudowna, słoneczna pogoda. Wszędzie unosił
się zapach świeżo koszonego siana i złocistych, dopiero co zerwanych jabłek. Białe
puszyste chmury leniwie płynęły po przejrzyście błękitnym niebie, powietrze
wypełniała skoczna weselna muzyka, a goście po skosztowaniu wiejskich
przysmaków i kilku kieliszków wódki ruszyli na środek podwórka, by zatańczyć
wraz z młodą parą.
Adam
od dawna nie czuł się tak szczęśliwy i pełen energii, która w niego wstąpiła,
gdy wesele zaczęło się na dobre. Szybko porwał Majkę do tańca, żałując, że
zamiast orkiestry nie występuje tamta dziewczyna, której głos pamiętał do
dzisiaj. Chociaż nad ranem, dzień po tym zapierającym dech w piersiach
koncercie, obudził się z potwornym bólem głowy, to wciąż miał przed oczami jej
pięknie umalowaną twarz i bukiet bzów, który jej wręczył w podzięce za udany
występ, chociaż tamte wspomnienia nie były zbyt wyraźne – to pewnie efekt
ilości alkoholu, którą wtedy przyjął.
Ciekawe,
czy Majka też by się zachwyciła tą wokalistką? Będzie musiał zabrać ją kiedyś
do tej kawiarni, gdzie na podwórku rosły rozłożyste krzewy bzu, pachnące tak
intensywnie…
–
Jest tak, jak sobie wymarzyłam – powiedziała nagle Majka.
Właśnie
tańczyli przy kolejnej skocznej muzyce, bawiąc się z większością gości.
Siedzieli jedynie seniorzy; Piotr tańczył jednocześnie z Anią i panią Kowal,
obracając obie wokół ich własnej osi.
–
Marzyłaś, żeby zostać moją żoną? – spytał Adam z uśmiechem na ustach,
zwalniając znacznie, mimo że w uszach dźwięczała mu porywająca muzyka.
Majka
pokiwała głową.
–
Czekałam na te zaręczyny. W sumie pomysł z wyjazdem do Wilna… To zabrzmi
okropnie, ale tymi słowami chciałam jakoś cię zmobilizować do działania w tym
kierunku. I jak widać, udało mi się.
Adam
pokręcił głową.
–
Oj, gdybym wtedy wiedział, że żartujesz, pewnie nie byłbym taki zdesperowany,
by zatrzymać cię w Warszawie…
–
Ale to, co obiecałeś mi w maju, jest ciągle aktualne? – spytała nagle Majka,
opierając się czołem o ramię Adama.
–
A możesz mi przypomnieć, co takiego ci obiecywałem…? Bo chyba nie pamiętam, tak
dawno to było – zażartował.
–
To o dzieciach. O rodzinie. O miłości. Naszej miłości, Adasiu – odparła po
chwili łagodnym głosem Majka.
–
Tak – szepnął jej do ucha, gwałtownie poważniejąc – jak najbardziej. Obiecuję,
że zaopiekuję się tobą i naszymi dziećmi. Będę ci zawsze wierny, a wiesz
dlaczego, kochanie? Bo cię kocham.
–
Ja ciebie też kocham – zapewniła Majka, składając mu na czole czuły pocałunek.
___________________________
Ten rozdział to tak na osłodę - radzę po jego przeczytaniu zmierzyć sobie poziom cukru we krwi :) Elif skacze ze skrajności w skrajność - albo pisze o śmierci, bólu i cierpieniu, albo walnie lukrowy rozdział, który spowoduje hiperglikemię. Muszę kiedyś znaleźć złoty środek.
Rozdział niezbyt długi, wiem, ale mogę obiecać, że trójeczka będzie znacznie bardziej objętościowa.
Rok szkolny się zaczął, a nauczyciele tak dali nam w kość, że od początku roku napisałam JEDNĄ STRONĘ tego opowiadania. Tu nawet nie chodzi o brak weny, ale właśnie o brak czasu, ot co. Biol-chem-mat w drugiej klasie ma ciężko, zwłaszcza jak ambitnie myśli się o medycynie.
Następny rozdział 18 października.
Wasza Elif
O, widzę, że zdecydowałaś się na dość trudną tematykę. Lata przedwojenne, potem wojna. Na tym tle będziemy obserwować losy bohaterów. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam. W pierwszej chwili, kiedy zapoznałam się z zakładkami pomyślałam o filmie "Lektor." Tam też była kobieta, o imieniu Hanna i młody chłopak, wchodzący w życie.Dopiero po wnikliwszym zapoznaniu się z treścią zrozumiałam, iż ta zbieżność jest przypadkowa. Mimo wszystko ciekawie będzie poczytać o tym, co działo się z ludźmi w tych czasach, które my znamy wyłącznie z opowiadań dziadków. Na razie muszę jeszcze przywyknąć do tej odmienności, jaką nam zaserwowałaś. W przyszłości napiszę jakiś bardziej konstruktywny komentarz. Póki co wiemy, zbyt mało, by coś powiedzieć. W wolnej chwili zapraszam też do mnie. Życzę powodzenia w życiu codzennym. Faktycznie nie masz łatwo, Elif.
OdpowiedzUsuńWiem, trudna tematyka, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać, by nie dać takiego tła dla bohaterów :) Tym bardziej że opisana tutaj historia była po części prawdziwa (trafiła się w mojej rodzinie), a tak bardzo mnie do tego zainspirowała, że... zdecydowałam się to opisać na swój sposób.
UsuńRzeczywiście, zbieżność jest przypadkowa, nawet nie znam takiego filmu :)
Dziękuję za opinię :)
Coz, rozdział faktycznie pełen radości i to aż takiej prawie źe nieprawdopodobnej. Chyba tym mocniej odczujemy kontrast już niedługo... Już z opisu reakcji między Adamem a Majką było widac, dlaczego dziewczyna odmawia adoratorom. Ciesze sie, ze sie chłopak odważył i powiedział, co czuje oraz czego pragnie. Zastanawia mnie, dlaczego dziewczynę nazywają tez Marysia? I w ogole wow ile ona ma rodzeństwa xdxd jak sobie wywoziłam dziesiątke podobnych rudych dziewcząt, to az sie zaśmiałam ;) zapraszam na zapiski-condawiramurs i zycze duzo weny :)
OdpowiedzUsuńOj tam, jakbym pisała same dramaty :P Chociaż nie powiem, za różowo też być nie może, bo opowiadanie byłoby wtedy wybitnie mdłe.
UsuńMajka to w domyśle zdrobnienie imienia Maria, chociaż tego nie napisałam wprost :)
Kiedyś były rodziny wielodzietne, sama znam chłopaka, który jest w moim wieku, a ma sporo rodzeństwa, chyba jest ich w sumie dziesięć osób :)
Dziękuję za opinię :)
Mi absolutnie nie przeszkadza, że rozdział jest tak pozytywny,nawet jeśli teoretycznie w następnym wszystko miałoby się posypać. Szczególnie że opisałaś tu wydarzenia, które po prostu muszą być szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńOjejku, nie sądziłam, że Adam jest aż tak mało spostrzegawczy, chociaż to może wynikać z natury facetów, którzy jakoś nigdy nie dostrzegają i nie rozumieją dawanych im sygnałów. Dobrze jednak, że Adam nie zrobił niczego głupiego i jednak się oświadczył.
Tak się zastanawiam, jak dalej będzie wyglądało ich życie. Biorąc pod uwagę czasy, w jakich rozgrywa się akcja, ciężko mówić o jakimś cukierkowym happy endzie i szczęśliwym życiu Adama i Majki od początku do końca. Chociaż najbardziej ciekawi mnie chyba, w jaki sposób Hanka ponownie wkroczy w życie Adama i czy pociągnie to za sobą wiele konsekwencji.
Pozdrawiam serdecznie :)
Adam zawsze był onieśmielony dziewczyną, niestety :P I przypuszczam, że ona po prostu się dystansowała do niego :)
UsuńRzeczywiście, niełatwe czasy, ale jaki będzie koniec... To sama jeszcze nie jestem pewna :D A tak serio, to Hania pojawi się w następnym rozdziale, ale nie wiem, czy w życiu Adama. Na razie to dwie historie pisane z dwóch perspektyw, ale nie wykluczam, że ich drogi ponownie się skrzyżują.
Dziękuję za opinię :)
No romantyczny ten rozdział, ale i sympatyczny zarazem. Adam taki nieśmiały aż śmiać mi się chciało. Jednak z drugiej strony oświadczyny to poważna rzecz, a chłopak dodatkowo nie był pewny uczuć Marysi. Właściwie to ona całkiem sprytnie go podeszła. Biedak przestraszył się, że dziewczyna wyjedzie i jednak odważył się oświadczyć. Dobrze, że nie stchórzył. Szybko przeszłaś do ślubu i teraz jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy tej pary, a także co będzie z Piotrem i Anią.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, Adam nie był zbyt pewny, jakiej odpowiedzi udzieli mu Majka :) Przeszłam do ślubu, bo niezbyt wiele wydarzyło się w czasie między zaręczynami a weselem, a wolałam przejść do właściwej akcji :P
UsuńDziękuję za opinię :)